wtorek, 18 października 2011

Christ Agony - Nocturn

Christ Agony- Nocturn

Autorem artykułu jest piotr łoniewski



Polska scena metalowa ma kilku weteranów którzy może nie zrobili takiej kariery jak Vader ale też ciągle zaznaczają swoją obecność na polskim i zagranicznym podwórku. Jedną z takich kapel jest właśnie Christ Agony dowodzone przez Cezara.

Szczerze mówiąc to zaciekawiła mnie ta płyta głównie dlatego że wiedziałem o obecności Inferna w tej muzie, chociaż też byłem ciekawy jak u chłopaków z pomysłami na muzę po tylu latach grania i się nie rozczarowałem. Ciągle jest ten klimat, poprostu jest Black Metal utrzymany w starym stylu.

Pierwsze dżwięki zrobiły na mnie njakie wrażenie, myslałem że zaraz poleci We Will Rock You, ale to był tylko poczatek do którego w sumie się przekonałem z czasem. Na tym albumie królują średnie tempa, Inferno nie wykorzystuje tu nawet cienia swoich możliwości, ale nie o to tu chodzi. Brzmienie jest rasowe, zarówno perkusji jak i pozostałych instrumentów, wokal momentami przypomina Abbatha, muzyka zresztą też daje odczuwać pewne Immortalowe pulsacje. Ogólnie, jest prosto ale z pomysłem, kawałek za kawałkiem przetaczają się przez nas jak walec i zapadają w pamięć. Moim faworytem jest utwór Demonicon Illuminati, taki troszkę marszowy kawałek z odrobiną melodii. Płyta zawiera osiem otworów:

1. Opus Sacrum / Reign Of Chaos

2. Frozen Path Unholy Fire

3. The Stigma Of Hell

4. Silent Gods Of Darkness

5. Demonicon Illuminati

6. Black Star Falling

7. Flames Of Several Falling

8. Opus Profanum / Fields Of Inferno

l

Nie wiem czy tylko u mnie jest takie odzczucie, ale pomimo tego że kawałki można rozróżnić, krążek wydaje się składać w jedną całość. Ta spójność powoduje że można go słuchać wielokrotnie po całości, bez przeskakiwania słabszych utworów. Ale właśnie o to chodzi w muzyce, zeby dawała radość ze słuchania i zapadała w pamięć.

Podsumowując, album dobry z udziałem swietnego pałkera i zrobiony z pomysłem, utrzymany w klimacie starego dobrego Black Metalu.

---

Piotrek Ł.



Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

poniedziałek, 10 października 2011

Behemoth , wideo do utworu "Lucifer"

Nowy klip, nowa jakość. Kapela idzie do przodu i muzycznie i w kwestii marketingowej. Takiego obrazu raczej zaden undergroundowy band sobie nie zafunduje. Ale jeśli Behemoth ma dalej grać tak jak gra to żaden marketing nie powinien tu w niczym przeszkadzac :)

środa, 28 września 2011

Mortiis "The Smell Of Rain"

Recenzja płyty The Smell Of Rain zespołu Mortiis

Autorem artykułu jest Tomasz Żółkoś



Twórczość Mortiisa jest znana zapewne jedynie wąskiej grupie słuchaczy. Pora więc zmienić ten stan rzeczy i spopularyzować w naszym kraju muzykę norweskiego księcia ciemności! Może zacznę od wyjaśnienia kim tak naprawdę jest ten Mortiis.

Fani black metalu pamiętają go zapewne z występów w kultowym dziś zespole Emperor, którego był basistą. Kiedy odszedł z niego w 1991 roku ogłosił oficjalnie, że stracił wiarę w black metal i definitywnie kończy z tym gatunkiem. Pierwsza płyta Mortiisa, zatytułowana "Fodt Til A Herske" ukazała się w 1993 roku. Muzyka jaka się na niej znalazła można określić mianem epic-ambientu (choć nie jest to super trafne określenie!), bazującego na muzycznej opowieści z elementami folku. Wraz z kolejnymi dziełami, "Anden Som Gjorde Oppror", "Keiser av en Dimension Ukjent", "Crypt Of The Wizard" oraz "The Stargate" zaczął coraz bardziej zagłębiać się w świat marzeń, świat, który sam stworzył, poza czasem i poza przestrzenią, świat gdzie granica między fantazją a rzeczywistością nie istnieje... Opowiadał o wojnach, wielkich podróżach i wyprawach... A wszystko to przy świetnej, mrocznej, epickiej muzyce. Można powiedzieć, że jest to niezależna muzyka w czystej esencji tego wyrażenia.

Tymczasem "Smell Of Rain" to zwrot o 180 stopni. Nie ma już rycerskich hymnów, nie ma już tego tajemniczego, podniosłego klimatu. Jest za to ogromna dawka wspaniałych melodii i przebojowych kompozycji. Album ten dla fanów Mortiisa będzie zapewne wielkim zaskoczeniem (i najprawdopodobniej rozczarowaniem), ale dla każdego kto lubi eksperymenty w muzyce będzie naprawdę zachwycony tę płytą. "Smell Of Rain" to porządna dawka nowatorskiego, klimatycznego i przebojowego pop-ambientu, połączona z elementami gotyku oraz industrialu. W pewnym sensie to coś na wzór Rammstein.

Już pierwszy utwór na płycie, "Scar Trek/Parasite God" jest potwierdzeniem moich słów. Mroczny klimat, melodyjny podkład muzyczny, wspaniały refren... Dalej mamy Flux/Mental Maelstrom. Tajemnicza atmosfera, smyczki w tle, i jeszcze głos Mortiisa. Kolejny utwór, "Spirit In A Vacuum" to chyba najbardziej przebojowy utwór, gdzie norweskiego muzyka wokalnie wspomogła kobieta, i efekt tego jest nad wyraz zadowalający. Z kolei "Monolith" to najlepszy pod względem muzycznym i najmroczniejszy kawałek na płycie. Zainteresowanych posłuchaniem tej kompozycji odsyłam do majowego Metal Hammera, gdzie została ona zamieszczona na dołączonym do czasopisma CD. Mimo takiego zabiego komercyjnego to i tak nie znajdzie się klipów tego zespołu na stronach w kategorii teledyski rock.

Po kolejnej przebojowej piosence, "You Put A Hex On Me", Mortiis raczy nas piękną balladą, zatytułowaną "Everyone Leaves", która opowiada o bolesnym powrocie...

I'm going back... thinking about all the changes...
(...)I see the rise and fall... of the world I lived in...
(...)I see the rise and fall... of the world that I made...(...)
everyone leaves.....in the end......
everything dies.......in the end.....


"Marshland" to kolejna, jakże interesująca, ballada, oczywiście z rewelacyjnym, jak na Mortiisa przystało, refrenem. "Antimental" to kolejna bardzo dynamiczna i melodyjna piosenka, jakich na "The Smell Of Rain" pełno. Ostatni utwór "Smell The Witch" może nie jest tak przebojowy jak inne, ale wyróżnia się świetnym mrocznym klimatem i stanowi świetne zakończenie płyty. Bardzo dobrej płyty.

---

Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Mastodon "The Hunter"

Mastodon "The Hunter"

Autorem artykułu jest piotr łoniewski



Kilmat, Moc i Esencja, tak można w trzech słowach opisać nowe dzieło grupy Mastodon. Krążek pokazuje ogrom pomysłów na muzykę i kapitalne umiejetności technicze a także wokalne Amerykanów.

Od dwóch dni wsłuchuję się w nową płytę grupy Mastodon i muszę powiedzieć, że dopiero ten krążek mnie przekonał do twórczości grupy. Świetne połączenia melodii z załamaniem temp, czysty przejmujacy wokal i kapitalna praca perkusji, tak można opisać to co na tej płycie dostajemy w postaci 13 utworów.

Pierwszy singlowy "Black Tongue" rozpoczyna sie miażdżącym riffem, którego nie sposób nie zapamiętać, utwór od razu wpada w ucho. Co prawda nie ma w nim jakiegoś efektywnego refrenu ale kompozycja jest niemal idealna. Drugi na płycie "Curl Of The Burl" to troche TOOL-owy klimat (co prawda pełno nawiązań do grupy TOOL w twórczości opisywanego przezemnie zespołu). Jest ciekawy refren i oryginalana praca instrumentów, świetne wstawki solowe, proste ale efektywne. Trzeci "Blasteroid" zwiera nawet black metalowe zajazdy muzyczno wokalne aczkolwiek wiemy ciągle kto gra, tu rządzą gitary, kapitalne riffy ! Kolejny "Stargasm" to jeden z moich faworytów spokojny początek który z nienacka przeradza się w świetny klimatowy riff i tutaj wokal jest mistrzowski, świetne rozpędzania głosu i zwolnienia instrumentów. Dawno nie słyszałem takiej oryginalności u wykonawców metalowych. "Octopus has no friends" to kolejna dawka melodii gitarowej. Na początku już słyszymy patent, który się przeplata przez cały utwór i można powiedzieć, że wariuje troszkę przez to cały kawałek. Załamań tępa też tu troszke i właśnie te połączenie z melodią to jest ta wariacja, którą tu słyszymy. "All The Heavy Lifting" to jest kawałek z refrenem, refrenem który robi tu wielkie UHHH, o instrumentach tu nie będę pisał tu jest refren dla mnie bombowy. Numer tytułowy to w sumie ballada, spokojna, melancholijna i klimatowa, bardzo pasująca do reszty kawałków. Skoro już przy balladach jesteśmy to od razu wspomnę o utworze "The Sparrow" konczacym płytę, bardzo spokojny kawałek przygotowujacy słuchacza do zakończenia tej muzycznej ekstazy. Na płycie znajdujemy jeszcze utwory "Dry Bone Valley" (bardzo dynamiczny), "Thickening" (wolny i troszke śmieszny), "Creature Lives" (demoniczny pełen różnych strasznych dzwięków), "Bedazzled Fingernails" (kapitalny tekst i fajne bujanie instrumentów) i najbardziej dynamiczny "Spectrelight".

Zespół Mastodon na tej plycie pokazuje że w metalu można jeszcze dużo odkrywać. Duża przyszłość dla tej grupy bo moim zdaniem są coraz lepsi i daleko im do wypalenia. Polecam nowy album i dziękuję za lekturę mojego artykułu.

Pozrawiam Piotrek.

---

Piotrek Ł.

Zapraszam na mojego bloga: lebzmetalu.blogspot.com


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

sobota, 24 września 2011

James Hetfield

James Hetfield - lider zespołu Metallica

Autorem artykułu jest Muzyczek



Na początku lat 80-tych, heavy metal był w niebezpieczeństwie przesiąknięcia sprayem do włosów i makeupem, ale takie zespoły jak Metallica sprowadziły go na pierwotną surową drogę. W większości zespoły pozowały do kamery wyśpiewując znane hasła sex, drugs and rock&roll.

Wokalista i gitarzysta Metalliki James Hetfield miał inne podejście i wyłamywał się ze swoimi wytartymi jeansami i rozczochraną fryzurą śpiewając (a raczej krzycząc) na poważne tematy i grając mocne riffy.James Alan Hetfield, urodził się w Downey, CA (na przedmieściach Los Angeles) 3 sierpnia 1963 w chrześcijańskiej rodzinie. Zawsze czuł się odizolowany od reszty szkolnych rówieśników (prawdopodobnie w wyniku śmierci matki) zaczął uczyć się gry na gitarze kawałków taki zespołów jak Black Sabbath, Thin Lizzy, Aerosmith, AC / DC, UFO , a Blue Oyster Cult. Hetfield poznał Larsa Ulricha - perkusistę i fana metalu, który nawrócił go na dźwięki New Wave brytyjskiego ruchu Heavy Metalowego(Judas Priest, Iron Maiden, Motorhead, Diamond Head, Venom, Saxon, Angel Witch, itp.). Wspólnie wyjechali by założyć grupę która byłaby odpowiedzią na kapele przenikające do Los Angeles, który w rezultacie stanie się najbardzie popularnym zespołem wszech czasów - Metallica.

MetallicaPo przeprowadzce do San Francisco na początku 1983 roku zespół (także basista Cliff Burton i gitarzysta Dave Mustaine) zrobił całkiem sporo szumu w podziemnym metalu, co doprowadziło do późniejszego kontraktu płytowego. Mustaine został zastąpiony przez Kirka Hammetta na czas debiutu - Kill 'Em All. Hetfield stworzył własny, ciężki do zidentyfikowania i precyzyjny styl grania, który był potem bardzo często kopiowany przez inne zespoły. Nagrali wspólnie więcej albumów które stały się klasyką gatunku (Ride the Lightning, Master of Puppets) jednak niestety zdarzyła się tragedia - śmierć Burtona w 1986 roku. Nie zniechęcony Hetfield i jego koledzy z zespołu zastąpili Jasonem Newstedem miejsce Burtona i w tym składzie zespół osiągnął największy komercyjny sukces: 1988's And Justice for All. Należy również stwierdzić, że Hetfield jest prawdopodobnie jednym z najbardziej podatnych na wypadki muzyków rockowych - był kilka razy poturbowany w trakcie tras koncertowych, miał złamania kości podczas skateboardingu latach 80 oraz oparzenia 2 stopnia podczas wypadku przy pirotechnicznym pokazie na jednym z koncertów w 1992 roku. Hetfield znalazł też czas na gościnne występy na albumach przyjaciół, niektóre dobre (Primus "1999 all-star sprawa Antipop), a niektóre nie (były gitarzysta Faith No More Jim Martin, debiutancki album Milk and Blood i Corrosion of Conformity's Wiseblood). Hetfield i Metallica nadal wydawali świetnie sprzedające się albumy i grali rewelacyjne koncerty, chociaż wydawało się, że grupa może wkraczać w niepewną fazę swojej kariery. Na początku 2001 roku, po wywiadzie dla Playboya (który ukazał Hettfielda jako borykającego się z kłopotami z przeszłości i nową rolą męża oraz ojca jak i krytyka kolegów z zespołu) Newsted przestał być członkiem Metalliki.

---

BisMusic

GOlyzna


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Within Temptation "Mother Earth"

Within Temptation i zasada odwróconej piramidy

Autorem artykułu jest Natalia Julia Nowak



Recenzja pierwszej płyty holenderskiego zespołu Within Temptation. Krążek "Enter" zawiera osiem poruszających piosenek z gatunku gothic metal i doom metal.

“Enter”, czyli “Wejście”, jest pierwszą płytą holenderskiego zespołu Within Temptation (pozwolę sobie wtrącić, że “Wejście” to idealna nazwa dla debiutanckiego krążka formacji muzycznej!). CD, opublikowane w 1997 roku przez firmę fonograficzną DSFA Records, a dziesięć lat później wznowione przez wytwórnię Season of Mist, liczy sobie osiem utworów, zaliczanych do gatunków gothic metal i doom metal.

“Enter” jest jedyną długogrającą płytą WT, na której pojawia się charakterystyczny growl, czyli warcząco-ryczący śpiew Roberta Westerholta (ów growl słychać jeszcze na EP-ce “The Dance”. EP-ka to rodzaj płyty z niewielką liczbą piosenek, którą można określić za pomocą wyrażenia “już nie singiel, ale jeszcze nie longplay”). Poza tym, CD zawiera obecny na wszystkich krążkach Within Temptation śpiew Sharon den Adel. A trzeba przyznać, iż Sharon posiada niezwykle piękny, wysoki, operowy głos oraz zdolności aktorskie, umożliwiające śpiewanie w sposób emocjonalny, dramatyczny, teatralny i przejmujący.

WT to jeden z moich ulubionych zespołów - słucham go od 14 roku życia i zdążyłam już poznać wszystkie jego płyty. Jako doświadczona słuchaczka Withinów, mogę powiedzieć, iż formacja ma za sobą wiele eksperymentów muzycznych: artyści interesowali się brzmieniami ciężkimi i lekkimi, depresyjnymi i pogodnymi, symfonicznymi i folkowymi, patetycznymi i skromnymi, spokojnymi i hałaśliwymi, klasycznymi i stylizowanymi na muzykę filmową. Chociaż lubię wszystkie krążki Within Temptation, dostrzegam pewną niepokojącą tendencję, a mianowicie to, że twórczość grupy jest - z płyty na płytę - coraz słabsza.

Withini stosują coś w rodzaju “zasady odwróconej piramidy”. Pojęcie “zasady odwróconej piramidy” pochodzi z prasoznawstwa i oznacza sztywne, ściśle określone zasady redagowania wiadomości prasowych. Informacje najbardziej wartościowe mają być na początku tekstu, średnio istotne w środku, a najmniej ważne na końcu. Podobne zjawisko da się zauważyć w muzyce zespołu Within Temptation: najpiękniejsze, najbardziej artystyczne CD zostało przezeń wydane na początku, później pojawiło się kilka słabszych krążków, a teraz twórczość grupy jest ewidentnie komercyjna i adresowana do szerokiego grona odbiorców.

Ponieważ tą pierwszą, najlepszą płytą WT jest “Enter”, postanowiłam polecić ją swoim Czytelnikom. Zapraszam do czytania opisów poszczególnych piosenek z omawianego CD. Jak już wspomniałam, owych piosenek jest osiem, a ich brzmienie posiada cechy gothic metalu i doom metalu.

“Restless” - utwór, którego klimat można określić mianem “umiarkowanego niepokoju”. Dzieło rozpoczyna się niespokojnymi i intrygującymi dźwiękami pianina, które przykuwają uwagę odbiorcy i wprowadzają go w odpowiedni nastrój. Dźwięki te odgrywają istotną rolę przez całą kompozycję. Bardzo ważny w utworze jest również wokal Sharon den Adel, która - tym swoim dźwięcznym, drżącym, operowym głosem - wyraża uczucia analogiczne do tych kreowanych przez muzykę.

Piosenka “Restless” posiada niezwykle poruszający refren, w którym śpiew Sharon przechodzi w chwytające za serce wycie (zaprawdę, uwielbiam sposób, w jaki ta kobieta śpiewa wyrazy “through” i “you”!). Prawdziwym popisem wokalnych i aktorskich zdolności den Adel jest też fragment ze słowami “Laj, laj, laj…”. Głos wokalistki WT brzmi wówczas niezwykle słodko, niewinnie i wzruszająco.

“Enter” - utwór bardzo odmienny od “Restless”. Rozpoczyna się on wyrazistymi odgłosami otwieranych drzwi, po których Robert Westerholt mówi “Welcome to my home”, czyli “Witaj w moim domu”. Chwilę później słychać ciężkie gitary, growlowy ryk Roberta oraz wysokie, symfoniczne, tajemnicze dźwięki instrumentu klawiszowego. W końcu Westerholt zaczyna melorecytować tekst piosenki, zaczynający się od słów “Bramy czasu zostały otwarte. Teraz ich łańcuchy są przerwane. Starożytna siła znów się wyzwoliła” (tłumaczenie własne).

Po fragmencie wykonywanym przez mężczyznę nadchodzi czas na fragment śpiewany przez kobietę. Sharon den Adel pięknie i wysoko wokalizuje samogłoskę “u”, po czym wykonuje dalszą część piosenki. Jak widać, w utworze “Enter” wokaliści śpiewają na przemian - raz słychać jego, a raz ją. Poza tym, w piosence nieustannie przeplatają się momenty głośniejsze z cichszymi. Naprzemiennie występują też fragmenty obdarzone wokalem i pozbawione ludzkiego głosu.

“Pearls of Light” - jedna z najpiękniejszych i najbardziej wzruszających piosenek, jakie znam. Jest ona tak śliczna, wypełniona słodyczą, delikatnością, czułością, smutkiem i bólem, że aż trudno ją opisać. Utwór rozpoczyna się cudnymi, wręcz bajecznymi dźwiękami stylizowanymi na muzykę celtycką, potem pojawia się nieprawdopodobnie wzruszający - przejęty i przejmujący - śpiew Sharon den Adel.

Kolejnym elementem, który występuje w dziele “Pearls of Light”, jest ciężka, ponura, depresyjna, ale absolutnie nie agresywna gitara elektryczna. Gdy wokalistka Sharon śpiewa refren (“Carried away by the truculence of my world…”), jej głos brzmi niesamowicie dramatycznie, chwilami upodabnia się do płaczu i wycia z rozpaczy. Dotyczy to szczególnie słów “where I” - dwóch jednosylabowych wyrazów, w których artystka potrafi zawrzeć mnóstwo silnych, wszechogarniających, udzielających się odbiorcy emocji.

Cała kompozycja “Pearls…” jest dramatyczna, jednak jej finał to już szczyt dramatyzmu. Królujące w nim instrumenty - gitara elektryczna, perkusja i keyboard - dosłownie rozdzierają człowiekowi serce. Tego nie da się opisać, to trzeba usłyszeć i przeżyć na własnej skórze. Gdyby ktoś mnie zapytał, czym jest katharsis, odpowiedziałabym, że właśnie tym uczuciem, które ogarnia ludzkie wnętrze pod koniec (słuchanej od początku) piosenki “Pearls of Light”.

“Deep Within” - utwór będący istnym antidotum na omawiane wcześniej “Pearls…”. O ile poprzednia kompozycja była delikatna, słodka, kobieca i łzawa, o tyle ta jest ostra, mroczna, męska i groźna. Jak nietrudno odgadnąć, w całości wykonuje ją Robert Westerholt, właściciel strasznego, niemalże “wilkołaczego” growlu. W piosence “Deep Within”, oprócz warcząco-ryczącego wokalu Roberta, bardzo ważna jest ponura, jak gdyby “brzęcząca” gitara elektryczna. Niewykluczone, że gra na niej sam Westerholt, bowiem jest on nie tylko wokalistą, ale także gitarzystą.

“Gatekeeper” - pieśń niezwykle epicka, której dźwięki i słowa wydają się opowiadać pewną historię, skądinąd tragiczną i mrożącą krew w żyłach. Na początku utworu słychać tajemnicze, wysokie i niskie dźwięki, uzupełnione przez złowróżbne pohukiwanie sowy. To pohukiwanie powoduje, że odbiorca wyobraża sobie noc i otwartą przestrzeń, czyli elementy świata przedstawionego w opowieści. W dalszej części dzieła słychać patetyczne, acz pozbawione radości dźwięki instrumentu klawiszowego.

Następnie mamy fragment keyboardowo-perkusyjno-gitarowy i keyboardowo-perkusyjny, oba przepełnione strachem i rozpaczą. W końcu muzyka staje się ilustracyjna: jej brzmienie imituje odgłosy bicia albo siekania mieczem. Robert Westerholt zaczyna melorecytować tekst, w którym podmiot liryczny mówi o nadejściu jakichś złych, żądnych krwi ludzi, którzy “przyszli, by zabrać nasze życia” (tłum. własne).

Niedługo potem odzywa się Sharon den Adel, śpiewająca już w czasie przeszłym: “Jeden po drugim umarli. Masakra, która zajęła całą noc. Nie mieli szans, nie było walki. Nie możesz zabić tego, co zostało zabite już wcześniej. Umarli” (tłum. własne). Wokalistka, a raczej grana przez nią postać, zaczyna straszliwie i niepohamowanie wyć z rozpaczy, natomiast Robert melorecytuje zakończenie opowieści. Później następuje muzyczny finał i pieśń dobiega końca. Muszę przyznać, iż “Gatekeeper” kojarzy mi się ze zbrodniami OUN-UPA popełnianymi na Polakach w czasie drugiej wojny światowej.

“Grace” - kompozycja bardzo ostra, przepełniona skrajnymi emocjami, takimi jak strach, desperacja, gniew i żal do drugiego człowieka. O ile utwór poprzedni opowiadał o ludziach zabitych podczas rzezi, o tyle ten ukazuje tragedię osób przebywających w niewoli. Tekst piosenki prawdopodobnie mówi o torturach. Sharon śpiewa bowiem: “Zimne są kości twoich żołnierzy, tęskniących za domem, ich małym rajem. Nie czuję wybawienia z ich strony. (…) Poczuj te ręce, ucisk, zimno, drżenie. Czy słyszysz te słowa? Czy czujesz rany? Nigdy ci nie pomogę. Zimne są twoje dusze. Czuję urazę. Oni czują się zdradzeni, nienawidzą zimna. Nie czuję wybawienia z ich strony” (tłum. własne).

Kiedy ta piosenka, wyrażająca bezskuteczne błaganie o łaskę, dobiega końca, słuchacz czuje się kompletnie “zdemotywowany”. Tym bardziej, że ostatnie słowa śpiewane przez wokalistkę brzmią niezwykle żałośnie i boleśnie. Zwłaszcza jej końcowe “through”, przypominające skowyt bólu i rozpaczy. Cała pieśń “Grace” kojarzy mi się ze sceną z trzeciej części “Dziadów” Adama Mickiewicza, w której Rollisonowa rozmawia z Senatorem.

“Blooded” - utwór instrumentalny, podobny do “Gatekeeper”. To, co w nim ciekawe, to dźwięki naśladujące tętent końskich kopyt. Reszty nie warto opisywać, gdyż większość rozwiązań zaproponowanych w “Blooded” to powtórka z opisanej kilka akapitów wcześniej piosenki o masakrze. Szkoda, że kompozycja w ogóle nie zawiera słów. Sądzę, iż znacznie podniosłyby one jej wartość artystyczną.

“Candles” - najspokojniejszy utwór z całej płyty, przy którym można odpocząć po wrażeniach wywołanych przez wcześniejsze kompozycje. Dzieło pt. “Candles” rozpoczyna się szumem i świstem wiatru, po którym rozlega się delikatna, odrobinę celtycka muzyka. Ten spokojny, relaksacyjny wstęp trwa dosyć długo, więc można zamknąć oczy i się w niego wsłuchać. Jeśli chodzi o wokal Sharon den Adel, to dochodzi on jakby z daleka - nie jest tak wyeksponowany jak w pozostałych kawałkach z płyty “Enter”.

Mniej więcej po 2 minutach i 20 sekundach odzywa się pianino, a 20 sekund później - ciężka gitara, która dodaje utworowi dramatyzmu. Sharon dość niespokojnie wokalizuje kilka samogłosek, a potem śpiewa na przemian z Robertem Westerholtem. Kompozycja, a co za tym idzie: całe CD kończy się wyraziście i definitywnie.

Mam nadzieję, że mój tekst zachęci Czytelników do zapoznania się z pierwszą płytą holenderskiej formacji Within Temptation. A jeśli Czytelnicy już ją znają, to ufam, iż moje opisy przypadną im do gustu. Longplay “Enter” i EP-ka “The Dance” to jedyne wydawnictwa WT, które zawierają tak głębokie i niekomercyjne piosenki. Na następnych krążkach, poczynając od “Mother Earth”, muzyka zespołu będzie brzmiała coraz bardziej “popowo”. Jak już napisałam, ta negatywna tendencja, dręcząca grupę Within Temptation, przypomina znaną z prasoznawstwa “zasadę odwróconej piramidy”.


Natalia Julia Nowak,
24-25 maja 2011 roku


---

Natalia Julia Nowak


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Coś na początek dla Gitarzysty

Kurs gitarowy dla początkujących

Autorem artykułu jest Szymon Owedyk



Na pewno często mamy styczność z muzyką. To ona jest w stanie urozmaicać nasze życie. Z tego względu dobrze byłoby, jeśli już wcześnie zainteresujemy się nauką gry na gitarze. W ten sposób będziecie mogli zarówno przy ognisku, jak i w zaciszu domowym grać na własnym instrumencie.

Gra na gitarze!

Wiadomo, że na samym początku powinniśmy skupić się na nauce akordów. To dzięki nim będziemy w stanie następnie opanować naukę wielu polskich piosenek. Jednak nie musimy w tym przypadku opanować wszelkich akordów, których liczba sięga kilkuset. Należy jednak skupić się na najważniejszych. Do takiej grupy zaliczamy akordy przedstawione poniżej!

Rozmieszczenie akordów odbywa się w taki sposób:

1 2 3 4
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---|

Można powiedzieć, że ten rysunek to tak zwany gryf.

Zera(o) oznaczają wykorzystanie podczas grania akordu każdej struny. Gdy na którejś jest zaznaczony x-oznacza, to, że daną strunę pomijamy. Liczby na górze wskazują na progi. Natomiast liczby zawarte na samych strunach oznaczają wykorzystanie odpowiedniego palca. Podział wygląda następująco:

palec wskazujący- 1; palec środkowy -2; palec serdeczny -3; palec najmniejszy-4

Zapraszam do nauki tych oto prostych akordów. Ćwiczcie od razu na swojej gitarze

1 2 3 4
o|---|---|---|---|
o|---|-4-|---|---|
o|---|-3-|---|---| A-dur
o|---|-2-|---|---|
o|---|---|---|---|
x|---|---|---|---|

1 2 3 4
o|---|---|---|---|
o|-1-|---|---|---|
o|---|-3-|---|---| A-mol
o|---|-2-|---|---|
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---|

1 2 3 4
o|---|-2-|---|---|
o|---|---|-3-|---|
o|---|-1-|---|---| D-dur
o|---|---|---|---|
x|---|---|---|---|
x|---|---|---|---|

1 2 3 4
o|-1-|---|---|---|
o|---|---|-3-|---|
o|---|-2-|---|---| d-moll
o|---|---|---|---|
x|---|---|---|---|
x|---|---|---|---|

1 2 3 4
o|---|---|---|---|
o|-1-|---|---|---|
o|---|---|---|---| C-dur
o|---|-2-|---|---|
o|---|---|-3-|---|
x|---|---|---|---|

1 2 3 4 5 6
o|---|---|---|-1-|---|---|
o|---|---|---|---|-2-|---|
o|---|---|---|---|---|-4-|
o|---|---|---|---|---|-3-| C-mol
o|---|---|---|-1-|---|---|
o|---|---|---|-1-|---|---|

1 2 3 4
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---|
o|-1-|---|---|---| E-dur
o|---|-3-|---|---|
o|---|-2-|---|---|
o|---|---|---|---|

1 2 3 4
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---| E-mol
o|---|-3-|---|---|
o|---|-2-|---|---|
o|---|---|---|---|

1 2 3 4
o|---|---|-3-|---|
o|---|---|---|---|
o|---|---|---|---| G-dur
o|---|---|---|---|
o|---|-1-|---|---|
o|---|---|-2-|---|

1 2 3 4
o|-1-|---|---|---|
o|-1-|---|---|---|
o|---|-2-|---|---| F-dur
o|---|---|-4-|---|
o|---|---|-3-|---|
o|-1-|---|---|---|

PAMIĘTAJ: Nawet, jeśli na początku nam nie wychodzi, nie poddawajmy się. Z czasem będziemy posiadali coraz mocniejsze opuszki palców, jak i nasz wskazujący palec będzie mógł bez problemu pokryć wszystkie struny dokładnie, aby uzyskać czysty dźwięk( na przykład akord F-dur). Starajmy się uwzględniać te akordy. Jeśli już je opanowaliśmy, to następnie możemy przejść do nauki bardzo prostych piosenek z wykorzystaniem tych akordów!!! Zapraszam do kolejnego posta z tego działu.

---

więcej na kursgitarowy.com Szymon Owedyk wizytowka


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl